poniedziałek, 31 sierpnia 2009
niedziela, 30 sierpnia 2009
sobota, 29 sierpnia 2009
czwartek, 27 sierpnia 2009
werk
z trudnych do załapania prawd banalnych:
człowiek składa się z niezliczonej ilości prostych schematów
co czyni go zadziwiająco skomplikowanym
piątek, 21 sierpnia 2009
jak są palmy to nie ma patyków
lubię sierpniowe plaże
są spokojne i nasycone
jak po dobrym obiedzie
nikt nie udaje, że bałtyk nie jest zimny jak brzuch śledzia
nikt nie wrzeszczy, że kukurydza, że bób, że lodi, że latawce
nikt nie boi się złodziei piasku, wody, słońca i portfeli
nikt nikomu nie biega po głowie
nie gubią się dzieci
na kocykach leżą wysmażone skwarki
nikt im nie zakłóci
nastał czas błogoslawionego lenistwa
i słychać, że morze szumi
na prawdziwo
wtorek, 18 sierpnia 2009
buka
marcyś opuścił pokój pod tytułem Ewidencja NIP i podreptał za tatą do Podatków Pośrednich. posiedział na krzesełku, pomiętolił czapeczkę, poziewał. podreptał do Podatku Dochodowego - Osoby Fizyczne. pokopał trochę krzesełko taty. podreptał do Likwidatora. nie zdążył usiąść. trzeba było wrócić do Podatków Pośrednich. trochę bujał się na krzesełku. niedługo, bo się przewróciło. podreptał do Likwidatora. pani miała jedną brew. może to bert w starości. podreptał do Podatków Majątkowych. nie było krzesełka. próbował postać obiema nogami na jednej. to trudne. podreptał do Podatków Pośrednich po czapeczkę. zaczął się drapać.
czułam jak wraca wspomnienie rozpaczliwej rozdzierającej nudy. bezdenna swędząca nuda z urzędu. chodź, jeszcze tylko do tego pokoju, usiądź tu i czekaj grzecznie, tylko chwileczkę, nigdzie się nie ruszaj, niczego nie dotykaj. siedź tylko.
perfekcyjna bezradność wobec dorosłych i ich świata z papieru, tuszu, irytacji i trudnonudnego języka.
zapomniałam, że ona taka jest.
poniedziałek, 17 sierpnia 2009
czwartek, 13 sierpnia 2009
okulary
z wad wykułam łańcuch
przywiązałam się nim do problemów
najsilniejszym ogniwem jest dalekowzroczność
nie widzę
tego co przed nosem
nie przyjmuję odpowiedzialności
za to jaka jestem
ciągle gdzieś gubię okulary
horyzont jest magnesem dla oczu
niepostrzeżenie leczę rany
odpieram ciosy
trwam w nawałnicach
i dygoczę ślepiąc w horyzont
toczy mnie zło,
które nigdy nie nadeszło
gdzie są okulary
niedziela, 9 sierpnia 2009
śniadanie
sięgam pod poduszkę po czarną landrynkę
trochę cierpliwości na rozpuszczenie lukrecjowego pancerza
pęka cienkie szkiełko, lekko rani język
usta wypełnia morska woda z pieprzem
wali w nozdrza od strony przysadki
fala opada
zostaje płatek różowego marynowanego imbiru
wyczuwam wszystkie smaki dnia
te cukierki jakoś się nazywają
czasem jem bułkę.
środa, 5 sierpnia 2009
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)
WSZYSTKIE TEKSTY, FILMY, FOTOGRAFIE I RYSUNKI UMIESZCZONE NA TYM BLOGU, SĄ WŁASNOŚCIĄ MOJĄ LUB AUTORÓW, KTÓRZY UDZIELILI ZGODY NA ICH PUBLIKACJĘ.
KOPIOWANIE I ROZPOWSZECHNIANIE BEZ ZGODY MOJEJ LUB AUTORÓW JEST ZABRONIONE.
© Katarzyna Wasilkowska