Kraj okadzony, wykwiecony, wydzwoniony. Powietrze gęste od słońca. Brzóski panikują, zanim pojawi się pierwsza chmura.
Deszcz zawsze najpierw bębni w baldachim. Białe sukienki w popłochu migają białymi obcasikami, gubią rytm dygania. Mamusie rozpinają namiot z czarnych parasoli.
Peruna jak zwykle szlag trafił, kiedy usłyszał Te Deum.
Procesje jak zwykle, po ostatnim dzwonku rozmieniły się na ścieżki ewakuacyjne.
Ostatnia zmywa się orkiestra dęta. Polska siada do stołu. Pierwsze, drugie, a na kompot kokakola.
Jezuski z ulgą przyklejają do szyb gorejące serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz