czwartek, 22 stycznia 2015

stefan, mój dziadek

No a Dziadek Stefan, kiedy tylko zerwali z Babcią zaręczyny, wybył do Gdyni.
Budował Miasto, a Miasto go wchłaniało. Miał miejską naturę, panoczka. Cały tydzień robił, a w sobotę po robocie, szedł na murzynka do kawiarni, elegancko. Murzynek to było ciastko, czysty krem w czekoladzie. A potem pił słodką wódkę i rozrabiał do niedzieli.
Wziął do siebie, na pokój, ukochanego i jedynego brata, Jana. Chłopak miał lat 19, chętnie się Miasta uczył, na murzynki chodził, a po murzynkach pił słodką wódkę i rozrabiał, jak należało. Aż zapadł na gruźlicę i umarł. 21 lat nie miał. Stefan do końca życia sobie tego nie darował.
Zapadł na smutek, trochę przestał rozrabiać i pojechał Zosi oświadczyć się na nowo. Przez te dziesięć lat Zosia absztyfikantów miała wielu, ale kiedy Stefan stanął w sieni, w tym wełenkowym paltociku, w kapeluszu filcowym, z kwiatkiem, z ciasteczkiem, od razu widziała, że żaden się z nim nie równa. I poszła za niego, zaraz w tym roku co wojna wybuchła.
Na Meksyk z nim poszła, pod Chylonię. Nie było dobrze, poroniona ciąża, Dziadek w niewoli. Ale wrócił. Dzieci tylko nie mogli już mieć.
Poza tym było lepiej. Babcia szyła, i to jak. Dziadek na Politechnikę poszedł, na mistrza murarskiego się wykształcić. Cały tydzień robił, murzynków po wojnie chwilowo nie było, pił i rozrabiał tylko na weselach.
Dzieci tylko nie mogli już mieć.
U siostry Marii, w Węsiorach, bieda była, dzieci dużo i głód. Wzięli od niej to najmniejsze za swoje, Annę Krystynę, moją Mamę. Adoptowali dziewczynkę, ale Babcia była w strachu, że kiedyś się komuś odwidzi i kazała zapomnieć Dziadkowi i o Marii, i o Urszulce, i o Pelagii, co i tak wyjechała do Francji i słuch o niej zaginął. Tylko o Janku pozwoliła pamiętać, bo i tak już nie żył.
A w pięćdziesiątym trzecim przenieśli się do zrównanego Gdańska. Dziadek go podnosił. Mieszkanie dostali w kamienicy po rzeźniku, na drugim piętrze.
Dziadek cały tydzień robił, a w niedzielę jadł w domu ciasto. Czasem zaszedł do cechu, to i wypił przy okazji. Pił coraz rzadziej, ale raz na weselu jak zaciągnął, jak się do bitki wziął, to Babcia ledwie co podstępem do domu go zwabiła. Buty zdjęła, do łóżka położyła, a rano mu powiedziała, że z pijakiem żyć nie będzie, co to to nie. Dziadek powiedział "No co też ty, kobitko..." i przestał pić. I nie pił już nigdy.
Kiedy wycięli mu jelito, używał stosów ligniny, litrów rivanolu i kilogramów gorzkiej czekolady. Czasem, dla rozrywki, pogadał z Kobielową po kaszubsku.
A kiedy się urodziłam, dostałam Dziadka na własność. Opowiedział mi wszystkie kaszubskie bajki, nauczył mnie Miasta, a potem psychologii kolejek. Wyliczał, ile przed wojną można było kupić za złotówkę.
Dla Babci kupował perfumki i rajstopki, i inne luksusowe towary, ostatni raz w lutym 1985. Przyniósł do domu sznur papieru toaletowego i zawał. Zima była sroga, mama rodziła Stefanka, a myśmy jechali na pogrzeb warszawą.

Stefan Dublinowski, *25.12.1905  +26.02.1985



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...


WSZYSTKIE TEKSTY, FILMY, FOTOGRAFIE I RYSUNKI UMIESZCZONE NA TYM BLOGU, SĄ WŁASNOŚCIĄ MOJĄ LUB AUTORÓW, KTÓRZY UDZIELILI ZGODY NA ICH PUBLIKACJĘ.
KOPIOWANIE I ROZPOWSZECHNIANIE BEZ ZGODY MOJEJ LUB AUTORÓW JEST ZABRONIONE.
© Katarzyna Wasilkowska