sobota, 25 października 2008
wtorek, 21 października 2008
nieżal
wietrzeją moje ukochane kiedyś książki
pieczołowicie złożone w głowie w szufladzie z fiszką w a ż n e
dotykam ich i pękają jak bańki z płynu ludwik
spływają po mnie zostawiając suche pióra
trochę się dziwię
ale nie bardzo
żelazo rozgrzane do czerwoności dotyka zimnej wody i jedyne co ma do powiedzenia to tssssss.....
jakoś tak przyjemnie lekko i tyle jeszcze nieodkrytych wersów
aha. niektóre nie pękają.
czwartek, 16 października 2008
straszenie kościelnej myszy
niemal każdego ranka od początku października wita mnie puls biznesu
lojalnie uprzedza o końcu świata
30 września - najgorszy dzień w historii wall street
2 października - senat usa na ratunek
7 października - dow jones najniżej od 4 lat
8 października - sprawdź czy twój fundusz ma toksyczne aktywa!
9 października - psycholog radzi jak przetwać kryzys
9 października - osiem podpowiedzi na czas kryzysu
10 października - siedem powodów, by nie bać się kryzysu
13 października - recepta na ominięcie krachu
14 października - rekordowe odbicie na wall street
15 października - dziesięć największych krachów w historii
16 października - nowa odsłona dramatu na giełdach
narodowy bank jamajki wystosował oświadczenie: wszyscy powinni wyluzować.
wtorek, 14 października 2008
sobota, 11 października 2008
cudzysłów
nie można mieć długich nóg i być astorem piazzolą
drugi grzyb w barszczu ma na imię kicz
a czasem gotan prodżekt
piątek, 10 października 2008
brzuch
miewam potrzebę świeżości
spotkania z czymś absolutnie nowym
nietkniętym myślą słowem czynem
jak czysty zeszyt z papiernika
albo nowa książka
albo kamilowy synek
noworodki pachną tak wzruszajaco kwaśno
...
patrzę na mój brzuch
na fatalnie ochrzczone rozstępy
pojawiły się gdy zaczęłam gniazdować julię
brzuch
pęczniał, dyniał - właściwie powstawał dopiero
nie pamiętam go sprzed ciąży
wreszcie zaczął królować, reszta była doczepiona tylko
zbrązowiał i przemiedził się brunatną pionową linią
niewiedzieć kiedy, dokonywały się na powierzchni eksplozyjki, tworzyły mikrokaniony
jakby pępek zaczął wysyłać świetliste niteczki
bo w centrum właśnie, wokół pępka, węzełka, który skrywał tajemnicę moją i mamy mojej tylko, pojawiły się migotliwe hologramy, połaćki niczym macica perłowa
wystawiałam nagi brzuch do słońca, kołysałam nim łagodnie, po wielorybiemu dostojnie
wtedy przez rozdartą skórę mogłam zajrzeć do innych światów
może stamtąd przypływała julia
może stamtąd wtarabanił się maks
teraz można go ścisnąć i cofnie się bezbronnie milionem jedwabnych zmarszczek
karbowana bibułka
trzeba narobić ozdób choinkowych i dogałązkować drutem
trzeba unikać wiatru.
środa, 1 października 2008
teraz
pachną umyte schody
jedzenie wzrusza, rozśmiesza i cieszy
wino raduje i daje słowom dobrym płynąć
mama nie musi pobyć sama
dźwięki sprzymierzone wypełniają przestrzeń. i słowa. i muzyka. i cisza.
lustro się uśmiecha
kąpiel jak nabożeństwo
wszystkie ramiona na właściwych miejscach.
dziś pachnie jak świeży chleb.
(i mam fajne buty)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
WSZYSTKIE TEKSTY, FILMY, FOTOGRAFIE I RYSUNKI UMIESZCZONE NA TYM BLOGU, SĄ WŁASNOŚCIĄ MOJĄ LUB AUTORÓW, KTÓRZY UDZIELILI ZGODY NA ICH PUBLIKACJĘ.
KOPIOWANIE I ROZPOWSZECHNIANIE BEZ ZGODY MOJEJ LUB AUTORÓW JEST ZABRONIONE.
© Katarzyna Wasilkowska