wietrzeją moje ukochane kiedyś książki
pieczołowicie złożone w głowie w szufladzie z fiszką w a ż n e
dotykam ich i pękają jak bańki z płynu ludwik
spływają po mnie zostawiając suche pióra
trochę się dziwię
ale nie bardzo
żelazo rozgrzane do czerwoności dotyka zimnej wody i jedyne co ma do powiedzenia to tssssss.....
jakoś tak przyjemnie lekko i tyle jeszcze nieodkrytych wersów
aha. niektóre nie pękają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz