i nie zagląda przez ramię
nikt
niezaproszony
niewezwany
niezaszczycony
przez okno mogę nie widzieć
ani jednego człowieka
ptaki na mnie gwiżdżą
koty mają swoje drogi
tylko
brzezina przez sen
szczęka z zimna
nie wiedzieć kiedy
naparła na parapet
no nie jest to las birnamski
raczej
kępa śniętych hatifnatów
w białej skórze
pękają niektóre powieki
unoszą się z trudem
zmęczonego starca
(czemu młode drzewa
mają takie stare oczy?)
gapią się
tak nieprzytomnie
że się nie liczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz