do lasu to ja nie lubiała chodzić, co to to nie. jak mnie jaki chłopak na przechadzkę do lasu ciągnął, pójdź zosia, powiadał, ładnie w lesie, tak ja już nigdzie z nim nie poszła. nigdy. jak już musiałam przejść, to byle szybko, pod nogi ino patrzyłam, głowa na dół, zęby zacisknięte. najlepiej bym uszy zatkała, co by nie słyszeć tego szumu, a to tak szumi, szuuuu szuuuu, jakby ci się nad głową nachylali, aż mnie duszność brała.
a nad morze to mnie wołem nie zaciągną. jezioro, rzeka, to ja lubię. nad kanał się przejść, na statki popatrzeć, ale morze... brrrr, aż mnie zaraz plecy cierpną. ja raz była. w jastarni, w sanatorium. wyszła na balkon, a tam las szumi okropnie, i morze szumi strasznie, i te mewy jeszcze skrzeczą, to dopiero leczenie chorego człowieka, chyba, że na śmierć. ani nocy tam nie byłam, zaraz nazad pociągiem do gdańska wróciłam. a dziadek się śmiał, oj, ty kobietko chyba beze mnie nie mogłaś strzymać. a ja się tego szumu brzydziłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz