Była sobie twierdza. W twierdzy mieszkał Pan. Twierdza była zbudowana z granitu. Jej mury były tak wysokie, że żaden człowiek nie mógł zajrzeć do środka. Nad twierdzą krążyły myśliwce i waliły bez pardonu do każdego, kto przypadkiem przelatywał w pobliżu, nawet jesli była to rolnicza awionetka czy helikopter ratunkowy. Tylko ptaki mogły wiedzieć co jest za murem, ale ich to nie interesowało. Wolały las i łąkę. W twierdzy mieszkał Pan i jego zbrojna służba. Zdarzało się, że bywali tam inni ludzie, ale wdostawali się wyłącznie na specjalne zaproszenie Pana przez podziemne strzeżone kanały.
Czasami Panu brakowało przestrzeni. Wtedy zbroił się po zęby i ze swą świtą opuszczał twierdzę. Na zakutych w stal koniach pędzili na pobliski trawnik, który roztaczał się u stóp twierdzy. Doszczętnie go plądrowali, po czym powracali do siebie.
Pewnego razu, kiedy Pan czuł się wyjatkowo klaustrofobicznie, zarządził jak zwykle zbrojną wyprawę. Barbarzyńcy dopadli trawnika i stanęli jak wryci. Marne, wystające nieśmiało z błotnistej ziemi kępki traw odgradzał od twierdzy ciąg sporych białych otoczaków, a świeżo malowana tabliczka głosiła: NIE DEPTAĆ MI TRAWNIKA!
Pan z drużyną pogapili się trochę na tabliczkę, a potem wrócili do twierdzy.
A niedługo później trawnik po raz pierwszy się zazielenił.
Czasami Panu brakowało przestrzeni. Wtedy zbroił się po zęby i ze swą świtą opuszczał twierdzę. Na zakutych w stal koniach pędzili na pobliski trawnik, który roztaczał się u stóp twierdzy. Doszczętnie go plądrowali, po czym powracali do siebie.
Pewnego razu, kiedy Pan czuł się wyjatkowo klaustrofobicznie, zarządził jak zwykle zbrojną wyprawę. Barbarzyńcy dopadli trawnika i stanęli jak wryci. Marne, wystające nieśmiało z błotnistej ziemi kępki traw odgradzał od twierdzy ciąg sporych białych otoczaków, a świeżo malowana tabliczka głosiła: NIE DEPTAĆ MI TRAWNIKA!
Pan z drużyną pogapili się trochę na tabliczkę, a potem wrócili do twierdzy.
A niedługo później trawnik po raz pierwszy się zazielenił.